ufarbowałam dziś włosy
powrócił intensywny rudy
włosy wydają się dłuższe o kolejne centymetry
leżę i słucham deszczu
wyobrażam sobie jak krople spływają po młodych liściach
mam nagie ramiona
lubię je
czuję się piękna
dotykam ust
tulę się do snu
i nie będę dziś płakać z braku miłości
wystarczy że świat teraz płacze
że deszcz tak dobry kołysze mnie w cichym rytmie pocieszenia
powieki mi ciążą
błagam o sen
o wierny sen zapomnienia że jestem niczyja
May to be.
poniedziałek, 6 maja 2013
środa, 27 marca 2013
sobota, 7 lipca 2012
Summer days blues.
Lato w pełni. Najgorętszy miesiąc. Powietrze wibruje dopiero co pochłoniętym gorącem. Dłonie mam lepkie od soku z czereśni. Kapiące łzy parzą. Nikogo nie ma. Tylko ta noc i ja. Tyle już razy przeżywałam moja samotność w różnych okolicznościach, w różnych sceneriach. Czemu samotność o tej porze roku ma posmak bardziej zgorzkniały, dlaczego tak jest, że wtedy ostrze swoje wkręca głębiej w moje trzewia? Może dlatego, że ładniej płacząca wyglądam w letniej sukience.........A może dlatego, że płacz i samotność latem wychodzą z mody a ja przecież zawsze byłam na opak i na wspak......Słyszę wesoły śmiech dzieci, które cieszą się upalną nocą, widzę w wyobraźni jak wielu kochających się ludzi szepcze sobie do ucha słodkie słowa i modlę się, mając nadzieję, że mam do kogo....Chciałabym móc przeżyć z kimś lato, zamieszkać w trawie i śmiać się znów jak dziecko, wąchać z nim kwiaty i jeść truskawki, chciałabym poczuć miłość w sobie i w nim, chciałabym patrzeć jak jego jasne dłonie zrywają z drzewa gruszki i jak jedną spadającą łapie zwinnym ruchem, chciałabym żeby patrzył na mnie i cieszył się mną, tak, jak cieszą się mali chłopcy, którzy bawią się w chowanego, chciałabym żeby niecierpliwie do mnie spieszył, jak spieszy się każdy, kto ma do odpakowania wielki prezent........Chciałabym teraz umrzeć na letniej łące i nie czuć już nic.
poniedziałek, 12 marca 2012
niedziela, 11 marca 2012
PTSD
Dziś odwiedził moją głowę sen z serii tych koszmarnych.
Często do mnie wraca w trochę zmienionej formie a lęk, który wywołuje jest zawsze
taki sam.
Zaczęło się tak, że jakaś kobieta powiedziała, że chce umyć
włosy. Równo o godzinie drugiej w nocy wyrzuciła to z siebie. „Chce umyć
włosy”- powiedziała niby to do dyżurującej pielęgniarki, niby to do wszystkich
świętych, którzy mieliby sprawić, aby ziściło się jej to pokrętne, nocne
życzenie. Miała brzydką twarz. Przepaloną na wskroś. Z końcówek rzęs prószył
się cuchnący tytoń. Pożółkłe zęby składały wyrazy, ledwo słyszalne, prawie
niezrozumiałe. Stare szmatki okalały spróchniałe, zatęchłe ciało. Szmatka do
szmatki. Centymetr po centymetrze. Chodziła zgięta w pół, jak gdyby przyciąganie
ziemskie dotyczyło ją bardziej niż przeciętnego śmiertelnika. Dłonie jej
pociemniałe, kości powleczone skórą, zawsze czegoś nerwowo szukały, łaknąc
kontaktu z przedmiotami nieożywionymi jak ona sama. Była martwa. Serce biło
nierównomiernie, wątroba toczyła żółć, żyły pulsowały tętnem znikomym. Należała
już do świata cieni. Przechadzała się jak zjawa z koszmarnego snu po
korytarzach, wczepiając pazury we wszystkie możliwe okratowania. I cały czas
błagała o papierosy. Jakby to od nich zależało czy przejdzie kolejne dwa metry,
czy zdoła jeszcze raz pełniej odetchnąć, czy zdoła zasnąć snem wariatki.
Papierośnica – tak na nią wołały współtowarzyszki niedoli i chowały po
kieszeniach tytoniowe skręty, bojąc się, że sam zapach zwabi ich wielbicielkę.
Normalny człowiek nie myje włosów o godzinie drugiej w nocy. Normalny człowiek
śpi sobie w swoim bezpiecznym łóżeczku, marząc o szczęściu i takich tam. Ale
czy istnieje jakaś konkretna pora, odgórnie wyznaczona, kiedy należy myć włosy?
Być może jest to akurat druga w nocy? We włosach papierośnicy zagnieździł się
kurz, każdy włos okalała cienka nić pajęczyny, ze ściągniętego z tyłu kucyka
skapywał śluz i znaczył drobne ślady na bladej posadzce. Nic dziwnego, że
chciała pozbyć się tego przybytku. Każdy ma jakieś pragnienia i każdy pragnie
czegoś innego. Ona zorientowała się, czego naprawdę chce dopiero o drugiej w
nocy. Powinna dostać swoją szansę, mieć możliwość powstania z martwych,
odrodzenia.
Pielęgniarka nie zrozumiała, o co chodzi, odmówiła, kazała iść
spać, zamknęła drzwi przed nosem, zamknęła świat, wbiła nóż w serce i wydłubała
oczy, zgasiła światło. Mrok rozdarło wycie. Nie krzyk. Nie wrzask. Wycie
istoty, której odebrano ostatnią nadzieję, lament kobiety, która dopiero teraz
stała przed szansą doświadczenia swojej egzystencji, ale szansa ta została jej
brutalnie odebrana. Została sama, obnażona, bezbronna niczym dziecko.
Pozbawiona godności, pozbawiona złudzeń. Wszystko, co jeszcze w niej się
zachowało zawarła w bolesnym wyciu, które słyszały wszystkie piętra, te
szpitalne i te niebieskie. Ściany drżały i płakały razem z nią, osuwając się na
jej drobną postać by okryć posiniaczoną duszę, by zatrzeć ślady upiornego
gwałtu na ludzkiej słabości. Zakryłam uszy. Nie chciałam słyszeć. Słyszałam.
czwartek, 8 marca 2012
Feminine qualities
Stoję przed lustrem
Próbuję włosy ułożyć
tak by się podobało
Oczom dodać trochę jasności
Łapię słońce w lusterko
Promień wpuszczam do oka
boli
Próbuję zetrzeć tę czerń pod rzęsami
Bladość skóry rozdzieram paznokciami
krew
Przymierzam ładne sukienki
Lustro całuje me piersi
i chowa się pod sukienkę
Tańczę przed lustrem
Ktoś powiedział, że coś marnie wyglądam
a tu proszę
Kwiaty wirują, wszystko jest pięknie
Spękane usta pomalowałam
kredką z witaminami
Wszystko jest pięknie
Lustro przemówiło:
Kobiecość to także ból niezmierzony
Nie zważaj nań
Wytańcz swój śmiech
Subskrybuj:
Posty (Atom)